LiM - polski myśliwiec licencyjny, oparty na konstrukcji MiG-15bis

PZL-Mielec_Lim-2
Fotografia: commons.wikimedia.org / Autor: Alan Wilson


PZL LiM-2, nr boczny 1705

Samolot LiM to nic innego, jak po prostu „Licencyjny Myśliwiec”. Był to Mikojan-Guriewicz MiG-15bis produkowany w Polsce na radzieckiej licencji. W polskich jednostkach wojskowych w 1953 roku pojawiły się pierwsze MiG-15bis, udoskonalone wersje MiG-15, i krótko potem, bo już w 1954 roku (wiosną lub jesienią, według różnych źródeł) pojawiły się pierwsze samoloty LiM-2. Zakłady lotnicze w Mielcu przy ich konstrukcji opierały się na radzieckiej dokumentacji konstrukcyjnej i technologicznej samolotów MiG-15bis, w której zawarte były informacje dotyczące udoskonaleń modelu. Pierwsze egzemplarze posiadały silniki radzieckie, zaś w niedługim czasie zaczęto LiM-y wyposażać w polskie silniki Lis-2. Ten model był w produkcji tylko do 1956 roku i został dość szybko zastąpiony przez LiM-5, będący odpowiednikiem MiG-17.

Myśliwiec, szturmowiec, samolot rozpoznawczy

Samoloty LiM-1 i LiM-2 uczestniczyły w defiladach lotniczych. Do 1958 roku służyły w pułkach lotnictwa szturmowego, potem jednak zostały zastąpione przez nowocześniejsze modele. Wówczas część LiM-ów zaczęto przystosowywać do pełnienia innych zadań – przekształcono je w samoloty szkoleniowe lub rozpoznawcze: np. przez demontaż działka N-37 i zamontowanie na jego miejscu aparatu fotograficznego AFA-1M, z myśliwca LiM-2 zrobiono samolot rozpoznawczy LiM-2R. Montowano w nich także fotokarabiny S-13. Więcej informacji na http://www.samolotypolskie.pl/samoloty/2281/126/Lim-1-Lim-22.

LiM – radość latania

Można powiedzieć, że to właśnie dzięki produkcji licencyjnych MiG-ów polski przemysł lotniczy podźwignął się z wojennej ruiny. Wprowadzonym przy ich produkcji technologiom zawdzięczamy możliwość konstruowania polskich samolotów TS („Iskra”, „Bies”). Model MiG-15 był przełomowy. Połączono w nim rosyjską, angielską i niemiecką myśl technologiczną, osiągając niesamowity rezultat. Ponoć trudno spotkać się z krytyką któregokolwiek modelu z rodziny LiM; użytkownicy tych samolotów zawsze wspominają je z sympatią i sentymentem, podkreślając ich zalety.

Nie było łatwo wdrożyć w Polsce produkcję LiM-ów. Zdarzało się, że zamiast specjalistów z zakładów lotniczych, przeznaczano do nitowania skrzydeł samolotów niterów okrętowych. Cienka blacha z duraluminium to nie poszycie okrętowe – montowane przez tych fachowców skrzydła nie nadawały się do użytku; blacha na nich była pofałdowana i pogięta. A jednak produkowane seryjnie Lim-y wyróżniały się dość wysoką jakością – podobno egzemplarze wypuszczone przez mieleckie zakłady posiadały gładkie nitowanie kadłuba, w odróżnieniu od produkowanych w ZSRR, Czechosłowacji czy w Chinach odpowiedników. W 1989 roku 3 egzemplarze samolotów Lim-2 trafiły do Sydney jako nadające się do eksploatacji eksponaty muzealne.